CZY TEN MAILING JEST DLA MNIE?
#wartosciowygabinet nie unika trudnych tematów!
Nie mogę pracować czym chcę, moje zdanie nie jest brane pod uwagę. Szefowa nie chce inwestować w nowy sprzęt. Ciągle zmieniają mi asystentki, a nowe są niewykwalifikowane. Non stop giną jakieś wyciski, prace, modele. Materiały nie doszły na czas, bo właściciel nie zamówił od razu. Muszę się upominać o przelewy mojego wynagrodzenia, bo znowu jest po terminie. Recepcja nie zapełnia luk w moim grafiku, nie potwierdza w porę pacjentów.
Każdy lekarz pracuje na innych materiałach i uważa, że wszystko mu się należy. Lekarze nie chcą rozmawiać z pacjentami, nie przekazują dostatecznej informacji o możliwościach terapeutycznych, unikają rozmów o pieniądzach. Lekarz i rejestracja nie stosują się do nowych procedur. Mam niezaangażowane asystentki, które zamiast ułatwiać pracę czasami ją utrudniają. W ostatniej chwili dają znać, że czegoś brakuje i nie mają chęci by działać nad usprawnieniem pracy gabinetu. Boję się, że lekarz, który dziś pracuje jutro powie “do widzenia”.
Brakuje mi szacunku lekarza do personelu średniego. Notorycznie zmieniają grafik z dnia na dzień, dezorganizując grafiki pozostałych osób. Dopisują sobie pacjentów bez pytania asystentek o zdanie. Nie szanują naszego czasu wolnego. Zawsze muszę się dostosować do urlopu pani stomatolog. Ona nigdy nie pyta o plany wakacyjne mojej rodziny. "Doktorzy" myślą, że są bogami. Nigdy się nią mylą, a jak się mylą to i tak się do tego nie przyznają.
Szef jest niekonsekwentny. Mimo wyznaczonych granic i określonych procedur każdy pracuje po swojemu. Ja pracują na 200%, a inni ograniczają się do tego by przyjść, odwalić swoje i wyjść. A mamy przecież tak samo płacone i takie same umowy. Szefowa wymyśla sobie coś nowego, przekazuje jednej osobie, a potem się złości, że to coś nie jest wdrożone. Właściciele nie mówią nam nic o gabinecie, tylko, że nie ma pieniędzy. Że nie ma szans na podwyżki, ale kupili już sobie drugie nowe auto w tym roku.
Obracam się w środowisku stomatologicznym od kilkunastu lat i zauważyłem niepokojące zjawisko. Obie strony układanki (czyli właściciele gabinetów oraz ich zespoły z lekarzami, asystentkami, rejestratorkami) sabotują siebie nawzajem… a lakoniczne i szarpane dyskusje na zamkniętych grupach na Facebooku tylko dolewają oliwy do ognia. Mało kto reflektuje się nad problemem w sposób kompleksowy. Mało kto stara się zrozumieć drugą stronę. Mało kto przejmuje się potrzebami drugiej strony ...
Przesadzam?
Zapewne kojarzysz takie wypowiedzi:
![]()
![]()
![]()
![]()
